Dwa razy w tygodniu na krakowskim Kleparzu pojawiają się wikliniarze. Asortyment od lat ten sam: miotły z wikliny, kosze, koszyczki, półeczki, stołeczki. Mają swoje złote 5 minut przed wielkanocą, kiedy koszyczki do święcenia schodzą jak ciepłe bułki. Poza tym marazm. Wzory siermiężne, czasem jakiś szlaczek z ciemniejszej gałązki, jakiś kształt bardziej prostokątny, ale ogólnie bez zmian, chyba od średniowiecza.
Wierność tradycji nie pozwala pomalować wikliny na biało lub szaro? Wypleść nowego kształtu? Zaszaleć?
Nudzą się kupujący, nudzą sprzedawcy, podczas gdy takie same koszyki pomalowane na szaro świetnie sprzedają się Duka czy TKMax.
Na targach w Mediolanie wikliny było dużo, w meblach, lampach, parawanach. I nie była tania.
Stołeczki z białej i czarnej wikliny (ok 250 EUR)
Wielkie czarne abażury z tworzywa sztucznego udającego wiklinę (od 300 EUR)
Plecione klosze lamp, duże, niesymetryczne, bajkowe (od 500 EUR)
Czarny parawan wykonany z bambusa (bezcenny) mógłby przy niewielkich modyfikacjach powstać z wikliny.
Wiszący fotel Egg chair z rattanu to już klasyka, został zaprojektowany przez Nanna & Jørgen Ditzel w 1959 r i jest produkowny przez Sika-Design (cena 1759 EUR).
Tymczasem wielkie lampy o średnicy 60 cm do zaprojektowanej przeze mnie ekologicznej restauracji wyplecie Magdalena Godawa. Z recyclingowanego papieru. Za niecałe 100 EUR. Da się?
Zdjęcie drugie z kolei zostało opublikowane bez zgody ani wiedzy właściciela. Proszę go usunąć! !!!!
Zdjęcia są mojego autorstwa. Jakie prawa narusza Pani zdaniem to zdjęcie?